W pierwszej połowie rywalizacja była wyrównana. Minimalnie lepsi okazali się przyjezdni, którzy w 39. minucie wyszli na prowadzenie po trafieniu Szymona Fereta. W tej części spotkania najlepszą okazję dla gryfitów miał Maksymilian Hebel w 10. minucie. Po zagraniu z lewej strony przy przyjęciu piłki zmylił zawodnika z Rzeszowa i mocnym strzałem próbował pokonać bramkarza gości. Ten jednak wywiązał się za swoich obowiązków i obronił uderzenie.
Po zmianie stron obraz gry się zmienił. Resovia przejęła inicjatywę, a Gryf nie miał za bardzo pomysłu, w jaki sposób zagrozić bramce rywali. W konsekwencji tego rzeszowianie jeszcze dwukrotnie pokonali Dawida Lelenia. Na 2:0 prowadzenie w 50. minucie podwyższył Daniel Świderski, wynik meczu zdobytym golem z „jedenastki” w 64. minucie ustalił Kamil Radulj. Momentem, który odzwierciedlał grę żółto-czarnych w tej części meczu, była sytuacja z 60. minuty. Golkiper Resovii tuż przed swoją bramką prostym zwodem zmylił dwóch atakujących gryfitów. Ci, bez większej walki, pozwolili bramkarzowi przyjezdnych rozpocząć kolejną akcję rzeszowian.
– Jest to kolejny problem. Nasza gra jeden na jednego pozostawia wiele do życzenia. To nie pierwsza taka sytuacja. W meczu z Katowicami bramkarza zachował się tak samo z innymi naszymi zawodnikami. I to jest niedopuszczalne – przypomina Łukasz Kowalski, trener Gryfa. – Pokazujemy to. Rozmawiamy o takich sytuacjach. Ale inną kwestią jest realizacja na boisku. Nam często dość łatwo zabrać piłkę, a przeciwnie drużynie już niekoniecznie. Co do meczu, to pierwsza połowa była jak najbardziej na plus. Natomiast w drugiej, po zrobieniu zmian, gra się kompletnie posypała.
Gryfici po czterech kolejkach mają na swoim punkcie jeden punkt i dzięki lepszemu bilansowi bramek, są na przedostatnim miejscu (18. miejsce zajmuje Stal Stalowa Wola). We środę, w ramach piątej kolejki, WKS na wyjeździe zmierzy się ze Zniczem Pruszków.
źródło:nadmorski24.pl